piątek, 30 grudnia 2016

Garść refleksji....

   ... z powodu kończącego się roku. 
  Zastanawiam się od czego zacząć i chyba rozpocznę stwierdzeniem, że kończę ten uciekający rok refleksją, że mam w życiu fajny czas. Naprawdę. I choć nie znoszę słowa "fajny", to pasuje mi ono tutaj idealnie. Tak się złożyło, że ostatnio miałam przyjemność rozmawiać z wieloma znajomymi, z którymi nie widziałam się od lat, i wiele z tych osób pytało co u mnie, a mi cisnęło się na usta właśnie to zdanie: mam teraz w życiu fajny czas. 

  Podtrzymuję to. Jestem spełnionym człowiekiem i oby ten stan trwał również w nadchodzącym roku. Otaczają mnie życzliwi ludzie, robię to, co kocham najbardziej i naprawdę nie wiem, czego mogłabym życzyć sobie więcej. (Poza, oczywiście, księciem z bajki.) 



Garść podsumowań

  Rok 2016 to był cudowny czas. Do Waszych rąk trafiły aż cztery moje książki, a napisałam sześć. No, prawie siedem. Każda z nich jest historią o szczęśliwej, bądź mniej szczęśliwej miłości i wierzcie mi, że w każdą włożyłam ogrom pracy, a przede wszystkim serca. Dokształcałam się z wielu obcych mi do tej pory tematów, a historia w mojej wyszukiwarce nie jednego przyprawiłaby o stan przedzawałowy, w końcu nie każda młoda kobieta wpisuje w google hasła w stylu: gdzie można w Gdańsku oddać niechciane dziecko. Ale, słowo, to było mi potrzebne tylko do książki. 
  Miałam też przyjemność uczestniczyć w wielu fantastycznych spotkaniach autorskich, (najmilej wspominam Lato z Książką w Łebie, ale każde było niesamowite), wyjątkowej sesji zdjęciowej i poznać cudownych ludzi zakochanych w książkach nie mniej, niż ja. Po każdym z nich coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że stwierdzenie, iż Polacy nie czytają książek jest mitem i to dodawało oraz dodaje mi skrzydeł. Tak samo, jak każde dobre słowo od Was, za które serdecznie dziękuję. Moja praca bez Was nie miałaby sensu. (Szczególnie dziękuję za wszystkie wspaniałe wiadomości wysyłane po lekturze "Bez ciebie". To ważna dla mnie historia i jestem mile zaskoczona, że tak bardzo poruszyła Wasze serca. Wasze wiadomości utwierdziły mnie w przekonaniu, że warto pisać nie tylko o tym, co w życiu zabawne i różowe, ale też o tej szarej, czasem okrutnej rzeczywistości. To było mi bardzo potrzebne.)
  Pragnę w tym miejscu podziękować również całemu zespołowi Czwartej Strony, a przede wszystkim osobom, z którymi mam żywy kontakt. To dzięki pracy tych osób moje książki mogą cieszyć oko Was, Czytelników oraz mnie, autorki, która czasem ma już tych swoich tekstów po dziurki w nosie. Atmosfera pracy jest szalenie ważna, a ja otwierając każdą wiadomość z wydawnictwa szeroko się uśmiecham. No dobrze, może poza tymi z plikiem w trakcie redakcji. Ale przecież nie może być za pięknie. 
 A'propos redakcji: moimi ulubionym błędami, jakie popełniłam w mijającym roku były frazy: założyła głowę na kaptur oraz ptaki latały jej nad głowami. Ale każdemu się zdarza, prawda? 
Niezmiennie dziękuję też wszystkim moim bliskim: rodzinie, przyjaciołom, znajomym, którzy wspierają mnie w tym co robię i całkiem nieźle znoszą moje okresowe nieobecności w rzeczywistości oraz różne dziwactwa. Życie z pisarzem musi być trudne. Mam tego świadomość. 

Garść zapowiedzi
  Jeżeli chodzi o rok 2017, to staram się nie czynić zbyt wielu planów, bo życie i tak je zweryfikuje. Na pewno jednak do Waszych rąk trafią moje kolejne książki (w tym następne dwa tomy trylogii o Zuzannie - to wiadomość dla wszystkich fanek "Takie rzeczy tylko z mężem"), ale będzie też parę niespodzianek. Mam nadzieję, że odbierzecie je pozytywnie :)  
 Zamierzam też nadal sporo pisać, mój kalendarz już teraz pęka w szwach, ale to dobra wiadomość. Nie ma nic gorszego od nudy i bezproduktywności. Po głowie plączą mi się już kolejne historie i tylko czekam, aż będę miała trochę wolnego czasu by przelać je na papier. 
 A jak zacznę ten rok? 11 stycznia premiera "Kobiety wzdychają częściej", której już nie mogę się doczekać, potem czeka mnie redakcja kolejnej książki połączona z nauką do egzaminów, bo zbliża mi się sesja, a po sesji zamierzam wyjechać na prawdziwe ferie bez laptopa i z wyłączonym telefonem. 

 Wam natomiast życzę wszystkiego dobrego w zbliżającym się roku. Oby był tak samo dobry, jak poprzedni, a nawet i lepszy. Spełnienia marzeń! 

czwartek, 1 grudnia 2016

No i mamy grudzień...

Nie wiem jak Wam, ale mnie czas ucieka stanowczo zbyt szybko. Dopiero co był wrzesień, a tu budzę się rano i widzę w kalendarzu pierwszy grudnia. Nie wiem, jak to się dzieje. Życie pędzi przed siebie w szaleńczym tempie. Zostały mi już tylko trzy tygodnie do powrotu do domu na święta. A wcześniej jeszcze tyle musi się zdarzyć! I tyle muszę napisać! 

Grudzień to będzie u mnie zabiegany miesiąc. Czeka mnie sporo wyjazdów, w tym na spotkanie autorskie z młodzieżą w bibliotece w Żurominie, do której zawsze przyjeżdżam z radością i sentymentem oraz wizyta u wydawcy. Mam też na głowie kilka spraw związanych ze studiami, trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło bezproblemowo i dobrze. Obym tylko wykrzesała w chwilach wytchnienia trochę czasu na pisanie.

No właśnie, podpytujecie mnie ostatnio, co piszę. Otóż pracuję nad kolejną komedią i od razu mówię, że nie jest to III część trylogii o Zuzannie. Ta jest już dawno napisana i trafi w Wasze ręce w 2017 roku Podobnie, jak i "Kobiety wzdychają częściej" - druga część, której premiera już 11 stycznia. Czyli trochę za ponad miesiąc. Powoli zbliża się też czas redakcji kolejnej książki, więc jak zawsze na płaszczyźnie literackiej sporo się u mnie dzieje. Umilam sobie ten czas wieczornym piciem herbaty z cytryną, pomarańczą i goździkami, dzięki której ciemność za oknem nie jest aż taka straszna, jakby się mogło wydawać. Co prawda w Gdańsku mogę jedynie pomarzyć o kominku z poniższego zdjęcia, ale zastępuję go takim małym do topienia zapachowych wosków. Też jest przyjemnie. A co u Was? Wam też czas tak szybko ucieka? I jakie macie plany na grudzień, poza wyszukiwaniem prezentów? Dajcie znać w komentarzach albo na Facebooku, jestem bardzo ciekawa.  :)