poniedziałek, 30 listopada 2015

NOWA KSIĄŻKA, NOWE EMOCJE
Ja wiem, że wciąż zasypuję Was tekstami, do których publikacji będziecie jeszcze musieli trochę poczekać i piszę o książkach, które planuję wydać "kiedyś tam", ale po prostu ciągle mam głód słów, emocji i mocno mnie do tego mojego pisania ciągnie, to stąd. Więc nawet, jeśli już straciliście rachubę, co aktualnie piszę, dlaczego i o czym, i trwacie w pełnym napięcia oczekiwaniu (mam nadzieję) na "Nieszczęście chodzą stadami", które już wiosną, to mam potrzebę podzielić się z Wami dzisiaj bardzo ważną dla mnie piosenką. Zaczęłam ostatnio pisać książkę, do której, pierwszy raz w życiu, zainspirowała mnie muzyka. (No dobrze, było też zdjęcie, a właściwie widok, który uwieczniłam sobie kiedyś na zdjęciu, ale o tym kiedyś, później, jak skończę.) No i tak, żeby nie rozpisywać się tutaj za bardzo, zostawiam Was dziś z nią, inspirującą piosenką. Takie chciałabym w najnowszej książce opisać emocje, mam nadzieję, że coś z tego będzie:


niedziela, 15 listopada 2015

POWOLI KU ZAKOŃCZENIU... 
A czego? I najnowszej książki i redakcji "Nieszczęść". Więc dzieje się, oj dzieje. I to nie tylko literacko. Ale może od początku, prawda? 

Jeśli chodzi o moją drugą książkę, która trafi w Wasze ręce, czyli "Nieszczęścia chodzą stadami", to mam nadzieję, że już niedługo będziemy mieli dla Was z Czwartą Stroną garść konkretnych informacji, a teraz (wybaczcie) jeszcze raz poopowiadam Wam trochę na tzw. okrętkę. Jesteśmy już z panią Kingą po redakcji i zostało mi tylko poświęcić dzisiejszą noc na ostatnie przeczytanie tekstu oraz "zaakceptowanie". Oczywiście nie zaakceptować nie mogę, tym bardziej, że ta redakcja kosztowała mnie sporo pracy, więc to tylko formalność, ale trzeba się wczytać. Piąty już raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Ale spokojnie, jeszcze mi ta historia nie zbrzydła, wiec nie jest tak źle. Zresztą czytam ją w kółko własnie dla Was. Żeby była jak najlepsza :)

Ach! Dostaję od Was dużo wiadomości na Facebooku, że czekacie na "Nieszczęścia" z niecierpliwością! Jesteście dodatkową motywacją, żeby wysilać swoje szare komórki i ulepszać tę historię na maksa. Dziękuję <3 

Co do książki, którą właśnie piszę, to gdyby nie fakt, że mam w piątek kolokwium z dość "ciężkiego" przedmiotu, już bym ją pewnie skończyła. Niestety, piszę tylko wieczorami i to z tak zwanego doskoku, więc czasowo się to trochę rozciąga. Ale za to przyjemność jeszcze większa. No i to komedia, czyli w ramach relaksu po nauce można się pośmiać. (Bo pisząc czasem sama się śmieję, ten typ tak ma :P). Tylko smutno, że znowu trzeba się będzie rozstać z bohaterami. I to takimi naprawdę... no fajnymi, co ja będę owijać w bawełnę. W moich oczach są fajni, polubiłam ich, a tu koniec :(  Mam ostatnio taką refleksję, że życie kogoś, kto pisze książki pełne jest strat... Nie wiem, na ile to prawda, ale ja czuję smutek przy kończeniu każdej książki. Trochę to przewrotne, prawda? Bo powinnam się cieszyć... 

Pozdrowienia! :) 

wtorek, 10 listopada 2015

LINK DO WYWIADU 
Miał być link do wywiadu, więc jest. Trochę się nagadałam, więc zachęcam do lektury. A mówię o... Chciałam napisać wszystkim, ale o wszystkim to chyba jednak nie. Na pewno opowiadam o książkach. Zarówno debiucie jak i "tej drugiej". Jest też trochę o mnie, o komediach, o psychologii... No generalnie jest jakoś tak wielotematycznie po prostu :D 

czwartek, 5 listopada 2015

ZA CO UWIELBIAM MOJĄ PANIĄ REDAKTOR?
Oczywiście za jej wnikliwość, sumienność, rzetelność, szczegółowość i trafne wnioski, rady, podpowiedzi (i wszystkie inne cechy, których teraz nie wymienię też, nie chcę pracować nad komediami z nikim innym!), ale przede wszystkim bardzo lubię jej cudowne, najcudowniejsze komentarze przy zabawnych fragmentach... Chociaż pewnie czytając ten wpis napisałaby mi, że powinnam to długie zdanie rozbić co najmniej na dwa :P 



Ps. Jak myślicie, kto mógł wypowiedzieć zaznaczone zdanie
 i kogo może ono dotyczyć? :D

poniedziałek, 2 listopada 2015

ZACZYNA SIĘ! 
No i jest! Moja upragniona, wyczekana... Redakcja drugiej książki! Ależ jestem tym podekscytowana! Chociaż redakcja, a zwłaszcza pierwsza, sama w sobie nie jest moim ulubionym etapem procesu wydawniczego (chociaż te wszystkie poprawki wprowadzane dzięki sugestiom przewspaniałej pani Redaktor są ekstra!), to jest to moment, w którym, gdzieś z tyłu głowy, zaczynają pojawiać się myśli, że książka z chwili na chwilę staje się tworem coraz bardziej realnym, rzeczywistym. Skończyło się bezkarne uleganie wyobraźni, a zaczyna ujarzmianie tekstu i ulepszanie go z myślą o Czytelnikach. Poprawianie i korygowanie. Czytanie po kilka razy, żeby wszystko wyłapać. Książka powolutku, bo powolutku, ale nabiera pożądanego kształtu. Jak tego nie lubić? Z tekstowego pliku do papierowej książki. Proces rozpoczęty!