O TYM, ŻE PRZYŚNIŁ MI SIĘ DZIŚ POMYSŁ
na... książkę.
Chociaż to właściwie nie do końca tak...
Nie wiem czy jest takie powiedzenie, że im więcej się pisze, tym więcej przychodzi do głowy pomysłów, ale na tym etapie mojego pisania właśnie tak to u mnie działa. Niektóre z nich przychodzą nagle i tak samo szybko znikają, inne trafiają do mojego notatnika z różową kokardką, jeszcze inne do folderu: pozaczynane w postaci pierwszego rozdziału. Ale są też takie pomysły, które od lat siedzą gdzieś głęboko we mnie i aż krzyczą, żeby o nich napisać. To historie i bohaterowie, z którymi jestem w jakiś sposób bardzo związana, którzy noszą w sobie cząstki mnie i moich emocji. To historie, które po prostu trzeba kiedyś opowiedzieć, chociaż jeszcze czekają na swoją wielką chwilę. Które przypominają o sobie dyskretnie kiedy siedzę w autobusie albo patrzę przez okno. Wracają do mnie bardzo często. Co jakiś czas zaświeca mi się w głowie jakaś magiczna lampka, która oznacza, że dorzucam do ich życia coś nowego, jakąś kolejną historię, epizod, cechę. Jakąś drobną komplikację, nową postać, albo trochę zmieniam ich zawód, żeby były jeszcze bardziej ciekawe, wzruszające.
I chociaż może zabrzmi to trochę śmiesznie, właśnie do jednej z głęboko tkwiących we mnie historii, którą noszę w sobie od lat, wróciłam dzisiaj nad ranem gdzieś między jawą i snem. Uprzedzę was w tym momencie, że nie, nie jestem wariatką i takie rzeczy nie zdarzają mi się często, ale było to bardzo ciekawe doświadczenie i dzięki Bogu, gdy już się w końcu obudziłam, wszystko to nie wyparowało z mojej pamięci, ale dało się oswoić, a nawet zapisać. I pomimo tego, że historia Toma pływającego na towarowych statkach musi jeszcze trochę poczekać, bo tkwię teraz po uszy w komediowym świecie Zuzanny, to odkąd wstałam myślę dziś o niej intensywnie i nie mogę się od niej oderwać. Widzę okno w starej kamienicy, przez które wygląda zza firanki mała dziewczynka, rzucony do śmietnika wypalony papieros, który upadł obok i kobietę z wielkim dzbanem na głowie...
Tylko trochę smutno, że czasu nie da się jakoś nagiąć albo chociaż rozciągnąć, żeby móc zaszyć się z laptopem w jakimś pustym pokoju i napisać historię Toma już teraz, zaraz, na raz.
Ja również miałam raz sen gdzie wspaniała historia mi się ukazała i mam nadzieję, że ją kiedyś spiszę :)
OdpowiedzUsuńOd razu jakoś mi raźniej <3 mam nadzieję, że uda się ją spisać i będę mogła kiedyś ją przeczytać! :)
Usuń