SPOSÓB NA CHANDRĘ
Chyba znalazłam nowy sposób na chandrę. A może to on znalazł mnie? Nie wiem, jak Wy, ale ja jestem zwolenniczką twierdzenia, że wszystko w naszym życiu dzieje się w odpowiednim momencie. Zarówno te małe, jak i te duże sprawy. Na przykład to, że o wydaniu swojej pierwszej książki dowiedziałam się w dniu, który wcześniej widziałam naprawdę czarno (ze względów osobistych) i przygotowując się na jego nadejście spodziewałam się litrów łez a nie tysięcy uśmiechów. Miał być jednym z gorszych dni w roku, a okazał się być tym najlepszym.
Tak samo dzisiaj. Słaby dzień. W nawet najpiękniejszym życiu (a za takie własnie uważam swoje), zdarzają się spadki nastrojów. I właśnie w taki zasmucony dzień, chociaż mogły się przecież trafić w każdy inny, szczęśliwy, czytam takie słowa:
"Przybyłek dzięki [Nie zmienił się tylko blond] weszła na rynek czytelniczy z przytupem i ma szansę stać się jedną z bardziej poczytnych autorek."
I znowu chce mi się płakać. Tym razem jednak nie ze smutku, ale ze wzruszenia. Autentycznego wzruszenia. Nie spodziewałam się. Uwielbiam moje Czytelniczki. Uwielbiam dla Was pisać i chciałabym oficjalnie podziękować każdej z Was za miłe słowa, które tak często do mnie kierujecie, czy to w recenzjach czy prywatnych wiadomościach. To znaczy dla mnie więcej, niż możecie sobie wyobrazić. Niesamowicie motywuje i nadaje więcej sensu temu, co robię. Chyba największą nagrodą za pracę autora są ciepłe słowa od Czytelników. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz