CZY TO JUŻ ZANIEDBANIE?
Chciałabym Wam dzisiaj coś tutaj napisać, ale jakoś mi nie wychodzi. Tworzę jakieś piękne i poetyckie tytuły postów tylko po to, żeby zaraz je usunąć. Żadna refleksja nie może finalnie dojść do głosu i szybko traci polot, co właściwie trwa zawzięcie już nie od dziś, przez co zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że tak rzadko tutaj zaglądam.
Napiszę więc tylko na rozgrzewkę, że jestem, że żyję i piszę. Fakt faktem w ubiegłym tygodniu z powodu czasochłonnych spraw związanych ze studiami nieco mniej, ale konsekwentnie i ciągle. Staram się nie odpuszczać, a kilkudniowa przerwa właściwie chyba dobrze"zrobiła mi na mózg". Weekendowy pobyt w domu był trochę jak świeży oddech i przysporzył mi nowych pomysłów, a długie godziny spędzone w mozolnie wlokących się do celu środkach lokomocji sprzyjają refleksjom. Tylko żeby jeszcze tak szybko nie robiło się ciemno, bo ostatnio nie wychodzi mi pisanie po nocach. Chociaż to właściwie jest dosyć zabawne, bo jeszcze rok temu pisałam "hobbystycznie" i właśnie wieczorami. Przez te książki sporo wywróciło się do góry nogami. To moja pierwsza tak prawdziwie zapisana jesień spędzona między domem a Gdańskiem. Te wszystkie żółcie i czerwienie, którymi skrzą się krajobrazy są mocno inspirujące. I ten zbliżający do siebie ludzi chłód... Gotowy materiał na romantyczny melodramat, właśnie wtedy kiedy ja uparcie tkwię w komedii! Ale wiecie co? Podoba mi się taka literacka jesień, naprawdę. I skończę tę komedię, a potem będzie romans. Jesienno-zimowy, a co! Z nutką dramatu w tle, żeby nie było za słodko. :)
A teraz idę zaparzyć gorącą herbatkę, opatulam się ciepłym kocykiem i zasiadam do udzielania wywiadu. Podeślę Wam niedługo link!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz