Łuhu! Jutro do domku. Myśl o tygodniu spędzonym z moją wspaniałą rodzinką dodaje mi sił, chociażby w dzisiejszej (drugiej już) redakcji "Nie zmienił się tylko blond", uczeniu się do egzaminów, wracaniu do mieszkania podczas rzęsistego deszczu i we wszystkim innym. Nie wiem, czy wiecie, ale jestem straszną domatorką. Straszną!
Wracając jednak do pisania... powoli zaczyna pojawiać się w mojej głowie lęk, który skutecznie wypierany był dotąd przez ogromną ekscytację. A jak się nie spodoba?! A jak to i tamto?! Im więcej czytam tę książkę, tym więcej mam wątpliwości. Może po prostu powinnam przestać ją czytać?
Mam zamiar to zrobić przynajmniej jeszcze raz, bo kiedy złożę teraz tekst, nie będę mogła nanieść na niego już żadnych poprawek. Czuję presję. Chciałabym, żeby wszystko było chociaż jak najlepiej, skoro idealnie się nie da. (W tym momencie powinnam serdecznie podziękować wspaniałej, niezastąpionej Pani Redaktor, która musiała nieźle namęczyć sie przy korygowaniu moich błędów, i to nie tylko tych językowych, bo a to pojawia się pies, którego jeszcze nie ma, a to trzeba zmieniać nazwę miejscowości, o zaburzeniach czasoprzestrzeni i myleniu przeze mnie zwrotów i powiedzonek nie wspominając.) Sami więc widzicie. Święta są potrzebne, nawet mimo tego, że będę musiałą uczyć się podczas nich do egzaminów.
Ach! I najważniejsze! Zaczęły się prace nad okładką. Czekacie?! Bo ja umieram z niecierpliwości, żeby zobaczyć ją w końcu w jakiejś wspaniałej szacie graficznej!)
Ściskam i całuję,
Agata Katarzyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz