niedziela, 11 września 2016

O "Grzechu wartej"





Nie mogę się doczekać premiery, naprawdę. Odkąd tylko skończyłam pisać tę książkę, a było to w lutym, z niecierpliwością czekałam na dzień, w którym wezmę ją do ręki, a jeszcze bardziej na chwilę, w której to Wy zasiądziecie do lektury. Jest ekscytacja i stres. Chyba jeszcze większe niż przy poprzednich książkach, co może wydać się zabawne, bo to już przecież piąta. Ale "Grzechu warta" to taka moja wychuchana i wyczekana Agatka. Książka, którą nosiłam w głowie ponad rok i którą napisałam w mniej niż dwa tygodnie. Mam do niej szczególnie emocjonalny stosunek.

Odkąd tylko kilkunastoletnia Agata oczarowała w pociągu ("Nie zmienił się tylko blond") pewnego kochającego koty konduktora, wiedziałam, że muszę napisać o niej osobną książkę. Ta  uparta i postrzelona dziewczyna miała w sobie coś, co mnie do niej przyciągnęło. Bardzo szybko zrodził się w mojej głowie pomysł na jej książkę, jej odrębną opowieść. I choć fabuła może wydawać się trochę nierzeczywista i nierealna, to chciałam, żeby właśnie taka była. Od początku pragnęłam stworzyć bohaterkę, której wszystko wolno i wszystko można - taką drugą Halinkę, która nie martwi się o nikogo i o nic, ale robi to, na co ma ochotę, oraz osadzić ją w niezwykle szalonej i zwariowanej fabule, a może: sytuacji bez wyjścia.  I za każdym razem, gdy myślałam o pewnej mało legalnej agencji, o której chciałabym napisać, nie widziałam w tej roli żadnej innej postaci, poza Agatą - blondwłosą, długonogą uwodzicielką. Ta bohaterka wydawała mi się być stworzona do roli, którą jej przeznaczyłam i odwrotnie. 

Pisanie "Grzechu wartej" wyglądało zupełnie inaczej, niż  moja, nazwijmy to: zwykła praca nad książką. Zabrałam się za nią po kilkutygodniowej przerwie w pisaniu i nie mogłam przestać opowiadać tej historii. Wstawałam rano, siadałam do laptopa i poza przerwami na obiad albo wyjściem na uczelnię, przez cały czas pisałam. Po kilka, a nawet kilkanaście godzin dziennie. Historia Agaty pochłonęła mnie bez reszty. Myślałam o niej bez przerwy i sama chciałam wiedzieć, co będzie dalej. Bo mimo ogólnego zarysu, który miałam w głowie, bohaterom udało zaskoczyć się mnie samą. Ich decyzje zupełnie psuły mi szyki i zaskakiwały. Jeszcze nigdy pisanie żadnej książki nie sprawiło mi tak wielkiej frajdy i nie wciągnęło do takiego stopnia. Nigdy nie przypuszczałam, że książka może zaskoczyć samego autora, ale najwidoczniej byłam w błędzie. 

Dlatego, Drogie Czytelniczki, niezmiernie mi miło, że i Wy czekacie na "Grzechu wartą". Mam wrażenie, że to moja najbardziej zwariowana i zaskakująca komedia, w której bohaterom wszystko wolno i wszystko można. (No dobrze, prawie wszystko.) Mam nadzieję, że zwariowana historia Agaty, jej nadopiekuńczej babci oraz pozostałych bohaterów przypadnie Wam do gustu i że się polubicie. Życzę Wam tak samo miłej lektury, jak dla mnie było przyjemne pisanie tej książki. Czekam na Wasze wiadomości opisujące wrażenia po lekturze i zdjęcia "Grzechu wartej". 


Z pozdrowieniami, Agata