niedziela, 29 stycznia 2017

O CZYM TAK NAPRAWDĘ JEST...

... moja najnowsza książka, czyli "Kobiety wzdychają częściej". 



Od premiery minęło już trochę czasu i nie ma dnia, żebym od Was, Drogie Czytelniczki, nie dostała jakiejś wiadomości opisującej Wasze wrażenia i refleksje po lekturze tego tekstu. W większości to bardzo pozytywne słowa, za co raz jeszcze dziękuję, ale pojawiają się też myśli w stylu: Och, jak cudownie byłoby znaleźć się na miejscu Zuzanny i mieć u boku aż trzech mężczyzn, czy: Mój mąż jest taki sam jak Ludwik i podczas lektury nie mogłam przestać się zastanawiać, czy ja nie rzuciłabym go dla przystojnego Mareczka albo oddanego Teodora. Wszystkie te Wasze wiadomości i pojawiające się recenzje sprowokowały mnie do podzielenia się z Wami tym, jaki miałam pomysł na tę książkę (choć pisałam ją w czerwcu 2016 jeszcze to pamiętam) i jak wyglądała praca nad bohaterami za kulisami. "Kobiety wzdychają częściej" powstały w oparciu o jedną z bardzo popularnych w psychologii koncepcji, mianowicie Trójczynnikową koncepcję miłości R. Sternberga. 

Ten oto psycholog stwierdził, że na miłość składają się trzy składniki, komponenty: intymność, namiętność i zaangażowanie. Szczęśliwy, idealny związek charakteryzuje się tym, że występują w nim wszystkie te trzy elementy. Krótko o każdym z nich: 

Intymność to (cytując autora) „pozytywne uczucia i towarzyszące im działania, które wywołują przywiązanie, bliskość i wzajemną zależność partnerów od siebie”. Ja nazwałabym ją taką emocjonalną bliskością, braterstwem dusz, współbrzmieniem. Składają się na nią: pragnienie dbania o dobro partnera, przeżywanie szczęścia w obecności partnera i z jego powodu, szacunek dla partnera, wzajemne zrozumienie, dzielenie się przeżyciami i dobrami, zarówno duchowymi, jak i materialnymi, dawanie i otrzymywanie uczuciowego wsparcia,wymiana intymnych informacji itp.

Z namiętnością wiążą się natomiast silne emocje pozytywne (pożądanie, radość, zachwyt) i negatywne (zazdrość, tęsknota), uwydatnione pobudzenie fizjologiczne oraz chęć ciągłego przebywania z partnerem związana z silną tęsknotą w reakcji na jego brak. Za jej przejawy uznaje się poszukiwanie fizycznej bliskości, przypływy energii, podniecenie, bicie serca, całowanie, kontakty seksualne itp. Ważną cechą namiętność jest fakt, że jej intensywność szybko osiąga szczytowe natężenie, a potem szybko opada i pozostaje po niej silna tęsknota za partnerem. Sternberg twierdzi, że „namiętność jest ponadto uczuciem z natury swej nierealistycznym, wymaga absolutnego uwielbienia partnera”, a jej istotą jest zaborczość i zachłanność. 

Trzecim komponentem jest zaangażowanie, będące niczym innym jak świadomą decyzją, że chce się związać z partnerem na dłuższy czas oraz podtrzymywać tę miłość choć będzie to się wiązało  z licznymi kompromisami, a czasem także wyrzeczeniami. Zaangażowanie to najbardziej racjonalny komponent, który jest swego rodzaju gwarancją chęci inwestycji w związek. 

Jak jednak powszechnie wiadomo, na świecie mało jest ideałów, dlatego nie wszystkie związki charakteryzują się wszystkimi wymienionymi wyżej komponentami. (Smutne, ale prawdziwe.) 

W pewnym momencie zaczęłam zastanawiać się, co by było, gdyby każdy z nich ulokować w innej osobie i postawić kogoś w sytuacji wyboru. Co okazałoby się najbardziej istotne w związku? Intymność, namiętność czy zaangażowanie? Raczej mało etycznym byłoby eksperymentowanie na ludziach, dlatego przeniosłam ten dylemat na karty powieści. Biednej Zuzannie przyszło więc zamieszkać pod jednym dachem z mężem, pociągającym wuefistą oraz byłym narzeczonym, a każdy z nich jest uosobieniem innego ze składników miłości z koncepcji Sternberga. Robi się ciekawie, prawda? 

Jakiego wyboru dokona Zuzanna? I który z nich okaże się dla niej najważniejszy? Cóż, tego nie zdradzę. Zachęcam jednak do lektury i zastanawiania się nad odpowiedzią na te pytanie. :)