wtorek, 31 marca 2015

WOLNE! 
Łuhu! Jutro do domku. Myśl o tygodniu spędzonym z moją wspaniałą rodzinką dodaje mi sił, chociażby w dzisiejszej (drugiej już) redakcji "Nie zmienił się tylko blond", uczeniu się do egzaminów, wracaniu do mieszkania podczas rzęsistego deszczu i we wszystkim innym. Nie wiem, czy wiecie, ale jestem straszną domatorką. Straszną! 

Wracając jednak do pisania... powoli zaczyna pojawiać się w mojej głowie lęk, który skutecznie wypierany był dotąd przez ogromną ekscytację. A jak się nie spodoba?! A jak to i tamto?! Im więcej czytam tę książkę, tym więcej mam wątpliwości. Może po prostu powinnam przestać ją czytać? 
Mam zamiar to zrobić przynajmniej jeszcze raz, bo kiedy złożę teraz tekst, nie będę mogła nanieść na niego już żadnych poprawek. Czuję presję. Chciałabym, żeby wszystko było chociaż jak najlepiej, skoro idealnie się nie da. (W tym momencie powinnam serdecznie podziękować wspaniałej, niezastąpionej Pani Redaktor, która musiała nieźle namęczyć sie przy korygowaniu moich błędów, i to nie tylko tych językowych, bo a to pojawia się pies, którego jeszcze nie ma, a to trzeba zmieniać nazwę miejscowości, o zaburzeniach czasoprzestrzeni i myleniu przeze mnie zwrotów i powiedzonek nie wspominając.) Sami więc widzicie. Święta są potrzebne, nawet mimo tego, że będę musiałą uczyć się podczas nich do egzaminów. 
Ach! I najważniejsze! Zaczęły się prace nad okładką. Czekacie?! Bo ja umieram z niecierpliwości, żeby zobaczyć ją w końcu w jakiejś wspaniałej szacie graficznej!)


 Ściskam i całuję,
Agata Katarzyna





niedziela, 29 marca 2015

SKOŃCZYŁAM! 
Uff. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że skończyłam właśnie Katarzynę i czuję się o dwadzieścia kilo lżejsza. Oczywiście czekają ją jeszcze poprawki i wiele innych rzeczy, ale pierwszy szkic uważam za zamknięty i odkładam go na kilka dni. Wielka, wielka radość, tym bardziej, że siedziałam nad tym utworem najdłużej ze wszystkich. Właściwie, jak by tak popatrzeć na to z perspektywy czasu, to zaczęłam go pisać jeszcze w liceum, a po latach odgrzebałam i z opowiadnaia wyszła powieść. 
No dobrze. Nie będę też ukrywała, że nie jest to nic lekkiego i czuję się emocjonalnie rozwalona zwłaszcza dlatego,  że płakałam pisząc końcówkę. Myślę, że przez najbliższy czas nie będzie żadnej psychologii i na jakiś czas wrócę do śmieszych utworów bardzo w stylu Iwonki.

Wracając jednak do Katarzyny i korzystając ze sprzyjającej okazji, chciałabym napisać wam kilka słów o niesamowitym miejscu, które odkryłam pisząc jedną ze scen utworu, a raczej poprzedzającego pisanie researchu. 



Moi drodzy: Toronto. Black Creek Pioneer Village. 
Historyczna wioska odtwarzajaca życie osadników z XIX w. w skład której wchodzi: 
1. ok. 40 budynków z wyposażeniem, 
2. piękne widoczki, 
3. niesamowite rekonstrukcje, 
a przede wszystkim historyczna, fascyunjąca podróż w przeszłość. 
Co wy na to? Lecimy do Kanady?! Ja nabieram na to coraz większej ochoty. 





sobota, 28 marca 2015

Zapisana sobota! 
Ja i siedzący obok mnie wyprany Pan Pies właśnie kończymy książkę (jutro podrzucę wam zdjęcie). Mam nadzieję, że następnego dnia obudzę się w związku z tym lżejsza o dziesieć kilo przeświadczona poczuciem, że na kilka dni trzeba odłożyć skończoną Katarzynę, nim zacznę ją czytać w całości, poprawiać i ewentualnie coś jeszcze dopisywać. 

Pozostając więc w klimacie "Zapachu suszonej lawendy": co powiecie na krótki cytat z Katarzyny? 
"Moja osobowość umarła zatracając się w mroku celi więziennej, którą stało się moje małżeństwo. Małżeństwo, w którym miłość uwięziona została za grubymi kratami strachu i samotności. Małżeństwo, którego nic nie jest w stanie już uratować. "

PS. Głosowanie na tytuł dla Iwonki nadal trwa. Liczę na wasze głosy! 

Ściskam i całuję,
Agata Katarzyna

piątek, 27 marca 2015

HELP! 
Ani ja, ani Wydawca nie możemy zdecydować się na tytuł dla Iwonki.
Pomożecie?! Zapraszam do udziału w sondzie. Bardzo liczę na wasze głosy! :)

SONDA - pomóżcie nam wybrać

środa, 25 marca 2015

Będę krzyczeć! 
Im bliżej końca, tym ciężej to wszystko idzie. Nie cierpię kończyć powieści. Tak, jak cała akcja leci do przodu przez dni, tygodnie, a nawet miesiące, tak końcówka... po prostu nie idzie. Nie wiem, może ja za bardzo emocjonalnie zżywam się z tymi bohaterami i nie umiem z nimi rozstawać? ( Na marginesie... Katarzyna i Alan śnili mi się dwie noce temu. Czy to nie jest dziwne, że wchodzę w ich losy tak głęboko, że aż nie dają mi spać?)
Nie mam pomysłu dlaczego tak jest, skoro pomysł na zakończenie mam dobry (w moim odczuciu, rzecz jasna). Wkurza mnie to, że kolejny wieczór siedzę przed tym tekstem, patrzymy na siebie i... kończy się na kilku stronach pełnych bólu i męki. Może to znak, że powinnam pisać dłuższe teksty? :D  
Wracam do Worda. Może jeszcze coś z tego będzie. 

Ściskam i całuję,
Agata Katarzyna

wtorek, 24 marca 2015



Normalnie szał! 
Zdarzyło wam się kiedyś mieć wiele spraw do załatwienia z samego rana, pójść spać nad ranem bo poprawialiście tekst do późna, nastawić budzik, a on NIE ZADZWONIŁ i obudziliście się o dziesiątej, bo nastawiliście go na poniedziałek pomimo tego, że jest wtorek?! 
Mi się właśnie dziś zdarzyło. -.- 
Dobra wiadomość jest jednak taka, że udało mi sie załatwić wszystko, co chciałam, chociaż trochę musiałam się nabiegać. Dwa razy wpisałam też w bankomacie kod do domofonu a nie pin do karty. Pozdrawiam! Z moją pamięcią coraz gorzej. To już ten wiek... 
Obiecałam wam w nocy kilka słów na temat redakcji. Czytając popoprawiany tekst śmiałam się wczoraj w głos ze swoich błędów. A to piszę o psie, którego jeszcze w tym momencie nie powinno być, a to z jednego samochodu nagle robią się dwa... o zdaniach zupełnie bez sensu nie wspominając. Patrząc na to z boku nie sposób głośno się nie śmiać. Cóż... wytłumaczenie jest jedno. Jestem człowiekiem tak samo głupiutkim jak moja książkowa Iwonka. Zaczynam dostrzegać coraz więcej cech wspólnych! :D
Zostawiam wam kilka zdjęć z mojej pracy nad tekstem i wprowadzania poprawek. Swoją drogą, mam dobrą/ złą (nie mogę zdecydować) wiadomość. Zamiast Wielkiej Wsi będą Sosenki. Co o tej zmianie myślicie? 

Wracam do pisania. Albo Zuzki, albo Katarzyny. Sama jeszcze nie wiem. 
Miłego dnia kochani! 

Ściskam i całuję, 
Agata Katarzyna

poniedziałek, 23 marca 2015

PADAM NA TWARZ! 
Pierwsza, nieco szalona redakcja tekstu za mną. Matko kochana, uśmiałam się po prostu po pachy i parę razy musiałam przyznać, że daleko mi do miana inteligentnej. Takie błędy... no po prostu dramat. Szczegóły jutro. Dziś już tylko sen. 

Dobrej nocy,
Ściskam i całuję, 
Agata Katarzyna

piątek, 20 marca 2015

Co za dzień! 
Mogłabym przeżywać takie codziennie! :) 
Oczywiście już wam tłumaczę... 

Z samego rana obudziła mnie wiadomość na Facebooku, że moja kilkuzdaniowa rekomendacja pojawi się na najnowszej książce wspaniałej, fanastycznej i mojej ulubionej pani Magdaleny Kordel tj. "Tajemnicy bzów". Znam całe "Malownicze" niemalże na pamięć i  czuję się wyróżniona móc napisać kilka słów dla kogoś tak wspaniałego, jak pani Magda, którą od lat podziwiam. 
Po drugie... przywędrowały do mnie podpisane przez wydawcę umowy i w przyszłym tygodniu rozpoczną się oficjalne prace nad książką. Podekscytowana i trochę wystraszona? O tak. 
Po trzecie.. znaczna większość dnia upłynęła mi na szlifowaniu Katarzyny, z czego jestem zadowolona. Dodałam trochę dialogów, dzięki czemu książka nabrała, nie tyle dynamizmu, co po prostu bardziej pochłania. W końcu najlepiej poznawać bohaterów przez dialogi i działanie, a nie statyczne opisy. Zgadzacie się ze mną? 
Po czwarte... kończę dzień dwoma artykułami dla nowego serwisu, z którym mam przyjemność współpracować. Serwis dopiero ruszy, dlatego jeszcze oficjalnie was nie zapraszam. Aktualnie tworzymy strefę mamy: Czy mama ma prawo do odpoczynku bez dziecka?
No i na koniec... kryminał. Jestem w trakcie lektury "Trzydziestej pierwszej" Puzyńskiej i to dla niej was teraz zostawiam. 

Ściskam, całuję,
Agata Katarzyna

czwartek, 19 marca 2015

A co mi tam!
Wielu z was pyta mnie ostatnio o czym właściwie jest moja książka, a ja nigdy nie wiem co odpowiedzieć. Zostawiam was dziś z napisanym przez siebie streszczeniem. Mam nadzieję, że ono wiele rozjaśni :) 


Iwonka, tytułowa bohaterka utworu, to pewna siebie trzydziestosiedmiolatka, która osiągnęła w życiu wszystko, co tylko można osiągnąć, mianowicie odniosła sukces zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym. Dzięki mężowi, który prowadzi opłacalny sklep z luksusową bielizną dla pań, Iwonka nie musi pracować w zawodzie i spełnia się pisząc dobrze sprzedające się książki, gotując pyszne, domowe obiadki oraz wychowując czwórkę niesfornych dzieci, 2 psy oraz x kotów. Niestety, sielanka, idylla czy bukolika Iwonki (jak zwał, tak zwał) wcale nie trwa długo, gdyż jej mąż aż zbyt dobrze sprawdza się w zawodzie i oddając w ręce biuściastej pani Adeli komplet koronkowej bielizny dodaje pewne usługi gratis, jeśli wiecie co mam na myśli. Wydać by się mogło, że historia jakich wiele i opowiedziano ich już zdecydowanie zbyt dużo. Nic bardziej mylnego! Historia Iwonki, jej podróż z dziećmi do rodziców i Wielkiej Wsi, koci poród w pociągu oraz zgubienie samochodu zaraz po wyjściu z niego, to jedyna w swoim rodzaju historia o tym, że nowe życie rozpocząć można w każdym momencie starego, niezależnie od wieku, statusu czy koloru włosów.


Iwonka, jak na blondynkę przystało, nie zastanawia się bowiem długo nad tym, co powinna zrobić i po honorowym zdzieleniu męża w twarz, zabiera się za pakowanie walizek. Gdyby mało jej było problemów w ten sam dzień, kiedy dowiaduje się o skoku w bok bawidamka (którego w przeszłości zwykła nazywać mężem) zaskakującą wiadomość przekazuje Iwonce jej najstarszy syn, Łukasz, który wraz z ukochaną dziewczyną staje w drzwiach i wyrzeka magiczne: „Mamo, zostaniesz babcią”. Co w tej sytuacji robi bohaterka? Zabiera i Magdę ze sobą i postanawia na nowo poskładać swoje rozsypane życie wracając do rodzinnego domu, w którym także nie brakuje jej niespodzianek, zwykle za sprawą swojej kochanej łobuzerii, dynamicznej i władczej matki Haliny oraz dawnego znajomego ze szkoły, któremu Iwonka nie potrafi odmówić pomocy. Wszyscy oni starają się pomóc Iwonce na nowo odnaleźć siebie w Wielkiej Wsi, co nie jest takie łatwe, gdy ma się pod opieką gromadkę dzieci, a miłość wisi w powietrzu. Nie pomaga tu wizyta byłego męża, włamanie oraz kochliwy dyrektor szkoły, u którego Iwonka szuka pracy. Jak to jednak w życiu bywa, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło i całą gromadka rozpoczyna w końcu nowe, wymarzone życie wolne od widem przeszłości. 

Ot i cała Iwonka! 
Ściskam i całuję,
Agata Katarzyna

wtorek, 10 marca 2015

Jestem dziś chyba najszczęśliwszą kobietą na świecie. 

Nie umiem tego uzasadnić, wybaczcie, ale muszę się tym podzielić. 


Ściskam i całuję, 
zmęczona, aczkolwiek najszczęśliwsza
Agata Katarzyna

piątek, 6 marca 2015

Uwaga, uwaga! 
Szczypta informacji odnośnie Iwonki: 
Premiera odbędzie się 1 LIPCA, z czego jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona, bo dla mnie to
też pozycja iście wakacyjna. Wszystkie zwariowane prace nad przygotowaniem jej do stanu używalności rozpoczną się natomiast znacznie wcześnie, najbardziej intensywnym momentem będzie dla mnie kwiecień, ale mimo wszystko jestem tak bardzo podekscytowana, że nie macie pojęcia! 
Z takich ważniejszych spraw dla was, jako czytelników: zmieni się tytuł, co jest od samego początku moją piętą achillesową. Najchętniej to nazwałabym tę książkę po prostu Iwonką, bo ostatnio właśnie tak o niej mówię (moje spersonalizowane dziecko), ale wiadomo, wypadałoby nad nim pomyśleć. 
Raju, ale tego wszystkiego sporo. Wyczekuję z niecierpliwością 1 lipca. Mam nadzieję, że dotrwam! 

Ściskam i całuję,
Agata Katarzyna

środa, 4 marca 2015

Dobry wieczór! 
Och, nawet wspaniały, bo kolejną już godzinę siedzę i piszę. Uzależniłam się od tego do tego stopnia, że normalnie usycham bez chociażby kilku stron dziennie. Nowa bohaterka, której świat teraz kreuję, ma na imię Zuzka i choć sama nie jest tak szalona jak Iwonka, to jej rodzina i przyjaciele dostarczają jej ciągle zaskakujących sytuacji i zabawnych zwrotów akcji. I chociaż pomysł mam na nią, wydaje mi się, dobry, to czuję, że ten utwór nie jest tak śmieszny jak Iwonka. Dobrze, jest zabawny i ciepły, głównie za sprawą Zuzannowych sąsiadów, ale mam wrażenie, że nie ŚMIESZNY, o co przecież mi chodzi. Mam taki plan, że będę pisała dalej, a na końcu wrócę do początku i poprawię wszytskie te zgrzyty. No, chyba, że zaświta mi coś w tzw. międzyczasie. Jak myślicie, dobry? 

Ściskam i całuję,
Agata Katarzyna