środa, 25 marca 2015

Będę krzyczeć! 
Im bliżej końca, tym ciężej to wszystko idzie. Nie cierpię kończyć powieści. Tak, jak cała akcja leci do przodu przez dni, tygodnie, a nawet miesiące, tak końcówka... po prostu nie idzie. Nie wiem, może ja za bardzo emocjonalnie zżywam się z tymi bohaterami i nie umiem z nimi rozstawać? ( Na marginesie... Katarzyna i Alan śnili mi się dwie noce temu. Czy to nie jest dziwne, że wchodzę w ich losy tak głęboko, że aż nie dają mi spać?)
Nie mam pomysłu dlaczego tak jest, skoro pomysł na zakończenie mam dobry (w moim odczuciu, rzecz jasna). Wkurza mnie to, że kolejny wieczór siedzę przed tym tekstem, patrzymy na siebie i... kończy się na kilku stronach pełnych bólu i męki. Może to znak, że powinnam pisać dłuższe teksty? :D  
Wracam do Worda. Może jeszcze coś z tego będzie. 

Ściskam i całuję,
Agata Katarzyna

2 komentarze:

  1. Czasami najlepszym sposobem jest usiąść i pisać, pisać, pisać. Nawet jeżeli nie jesteś zadowolona z efektów, pozwala to przełamać pewną niemoc. Trzymam kciuki. Powodzenia i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma u mnie dnia bez pisania. Chociażby kilka stron, które trzeba będzie potem poprawić, ale coś powstać musi. Dziękuję za trzymanie kciuków. Mam nadzieję, że niedługo pochwalę się wam kolejną ukończoną powieścią :) Pozdrawiam!

      Usuń